piątek, 20 maja 2011

Wniosek o kredyt aka droga przez piekło

Maj 2011
Dokumenty się zgadzają, podpisujemy umowę przedwstępną, no i pierwszy wydatek, opłacenie agenta (agentki) nieruchomości.

Składamy wnioski o kredyt, poprzez instytucje finansową, do wypełnienia z 50 stron, masakra. Do banku trafia:
- umowa przedwstępna
- zdjęcia księgi wieczystej (księga w migracji)
- zarobki
- wypis ze studium uwarunkowań przestrzennych

Czekamy na decyzję, po kilku dniach decyzja pozytywna, przynajmniej jeżeli chodzi o zdolność kredytową. Niestety nie jest tak różowo jak wygląda, bank żąda wypisu i wyrysu działki drogi dojazdowej
Kolejny bank prosi o wyjaśnienie dlaczego podałem inna limit karty kredytowej we wniosku a tym co mają w banku. Okazało się że w banku mają mój limit sprzed 3 lat, pomimo że bank informował mnie że rozpropagowanie mojego limitu trwa tylko miesiąc, no cóż na szczęście moje oświadczenie wystarczyło.

Następnie problem z drogą dojazdową. Bank poprosił o wypis i wyrys, oraz kw. Nie czekając poprosiłem sprzedającą o wypis i wyrys ze studium uwarunkowane przestrzennych. Sam zaś pojechałem do sądu, jak to zwykle bywa KW nie była w wersji elektronicznej więc czas oczekiwania 2 tygodnie. Żeby nie tracić czasu zrobiłem zdjęcia gdzie było zapisane że właściciel drogi udziela służebności dla każdego z właścicieli działek, a następnie pojechałem na wakacje. Już po tygodniu miałem skan dokumentu który okazał się nieprawidłowy gdyż chodziło o wypis i wyrys z rejestru gruntów.

Po powrocie do domu sprawdziłem gdzie mogę uzyskać taki wypis i wyrys oraz dowiedziałem się że trzeba czekać 2 tygodnie. Dowiedziałem się także że bank chce mnie naciągnąć gdyż wystarczy sam wypis który kosztuje 12 zł a nie trzeba mapki za 120 zł. No ale przecież i tak byłbym na straconej pozycji więc się zgodziłem. Na szczęście Pani była tak miła że dostałem dokumenty po 4 dniach.

Jakie było moje zdziwienie jak się okazało że jest jeszcze 2 współwłaścicieli drogi i w dodatku jeden mieszka w Piotrkowie Trybunalskim. Kolejnym zaskoczeniem było to że KW papierowa różni się od elektronicznej, gdyż została wydzielona z większej księgi przy podziale drogi. Zatem znowu do sądu i prośba o kolejna księgę i znowu 2 tygodnie czekania. Jednak po kilku narzekaniach że będę już 3 raz czekał na KW 2 tygodnie a czas mnie goni to miła pani powiedziała że zanim wyśle księgę do migracji to zrobi mi wypis ręczny, tyle że muszę przyjechać jutro.

Na drugi dzień postanawiam jechać w południe do sądu a nie z samego rana. Przyjeżdżam i pytam się czy już jest odpis, a pani mi mówi że zapomniała ale żebym zaczekał to zaraz zrobi. Po 5-10 minutach pani przychodzi z odpisem. Zastanawiam się tylko dlaczego nie mogła tego zrobić dzień wcześniej? Może byłem za wcześnie i jeszcze nie zdążyła wypić kawy :)

Cały szczęśliwy biorę odpis i widzę że brakuje informacji o służebności drogi która widziałem w wersji papierowej.  A pani mi mówi że ktoś zapomniał dopisać jak księgi były wydzielane. Mówi mi też że mogę to sobie załatwić przy podpisywaniu aktu notarialnego. Odpuszczam i składam wszystkie dokumenty do banku.

Bank jednak dalej jest twardy, teraz żąda wypisu drogi publicznej, bo chce wiedzieć czy aby napewno droga łącząca 2 gminy jest droga publiczną. Sam już nie wiem co o tym wszystkim mam sądzić.

Znowu telefon do działu katastru i proszenie o szybkie załatwienie sprawy. Dokumenty mam za 2 dni. Niestety mija 30 dni od złożenia wniosku w banku i muszę jeszcze raz składać wniosek. Normalnie paranoja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz